piątek, 19 kwietnia 2013

bonus content I – Błonnik

Łupina babki jajowatej czyli błonnik



Jak pisałam wcześniej, kupiłam błonnik.

Pozwolę sobie naświetlić sprawę.
Czym jest błonnik i po co jest?


Błonnik to składniki pochodzenia roślinnego znajdujące się w żywności. Nie jest on trawiony w przewodzie pokarmowym naszego organizmu.
Zmniejsza ryzyko zachorowania na:
  • miażdżycę,
  • otyłość,
  • kamicę pęcherzyka żółciowego,
  • cukrzycę typu 2,
Poza tym obniża ryzyko zachorowania na niezakaźne choroby jelita grubego.
Według badań osoby dorosłe powinny spożywać od 20 do 35 gramów błonnika dziennie w zależności od ilości przyjmowanych kalorii.

Wszystkie informacje na jego temat można znaleźć na stronie http://www.blonnik.info.pl/ .

Zaczęłam 'jeść' błonnik. Obrzydlistwo! Niedobre to i ciężko to przełknąć, zatyka gardło i przykleja się do zębów. Niby można to jeść z jogurtami, czy rozrabiać w wodzie, ale wtedy jest jeszcze gorzej.

Zjadłam jedną łyżeczkę i popiłam 0,5 litra wody – po przyjęciu błonnika trzeba wypić sporo wody, ponieważ bez niej staje się on wręcz niebezpieczny dla przewodu pokarmowego. Byłam naprawdę zaskoczona , zaskoczona pozytywnie! Już po 5 minutach czułam, że mój żołądek jest pełny. Później doczytałam, że działaniu błonnika sprzyja wypijanie z samego rana ( przed kawą, herbatą, papierosem – jakkolwiek zaczynacie swój dzień) dużej ilości wody, 1-2 litrów. Zaczęłam żyć zgodnie z tą wskazówką i naprawdę warto było! :) Kupiłam błonnik z nadzieją, że będę chodziła syta, tymczasem okazało się, że to nie jest jedyna jego właściwość. Przy jedzeniu 1 łyżeczki pół godziny przed posiłkiem, ogranicza on wchłanianie tłuszczy, daje uczucie pełności więc je się zdecydowanie mniej i wpływa bardzo korzystnie na wypróżnianie, polecam spróbować sami zobaczycie :)

Od kiedy kupiłam pierwsze jego opakowanie, minęło 6 lat i stosuję go do dzisiaj :) Jest niedrogi, skuteczny i nie zawiera żadnych zbędnych dodatków, za które trzeba płacić majątek..

Odchudzanie

Jak schudnąć

Jak schudłam

Etap III – Nie poddawaj się!


Brak motywacji – ta 'przypadłość' najczęściej dotyka osoby na diecie. W moim przypadku nie było inaczej. Ważąc 119 kg nie mogłam liczyć na lawinę komplementów, nawet kiedy straciłam 20 kg, co z tego, że zeszłam wreszcie do 2 cyferek, skoro dalej wyglądałam, po prostu jak grubas. Owszem, miałam ogromne wsparcie ze strony rodziny, ale większą część dnia spędzałam w szkole, a tam o wyrozumiałość naprawdę ciężko.

Postanowiłam znaleźć sobie jakieś zajęcie po szkole, wprawdzie chodziłam raz w tygodniu na zajęcia teatralne, ale to nie wystarczało. Zaczęłam rozdawać ulotki, prawie codziennie po szkole przez 2 do 3 godzin. W sumie nic skomplikowanego, ale była zima, po 3 tygodniach okazało się, że stanie na mrozie nie jest dobre dla mojej skóry i znów pojawiła się egzema. Najgorsze przyszło jednak później, tabletki zupełnie przestały działać i skóra zaczęła pękać nawet na stopach. Zwykły prysznic zamienił się w koszmar, a każdy krok był niezwykle bolesny.

Znów dostałam 'magiczny' zastrzyk. Oczywiście zdziałał cuda! Ale przez następne dwa tygodnie walczyłam z nieograniczonym apetytem. Przestałam nawet chodzić do szkoły (dostałam od lekarza zwolnienie na własną prośbę), bałam się że pieniądze na bilet wydam na 'kanapeczki' – wiecie jak jest. Kanapki zrobione przez ' Panią ze sklepiku' są najlepsze, oczywiście zmajstrowane ze świeżej białej buły z toną majonezu i żółtego sera. Delicje! Na samo wspomnienie ich smaku aż mi 'ślinka cieknie'. :)

Jeden problem z głowy, ale w domu wcale nie było tak kolorowo. Mama zaczęła mówić słynne ' jeden ziemniaczek Ci nie zaszkodzi, jesteś chora musisz o siebie dbać' – itp.
W naszej lodówce nigdy nie brakowało jedzenia, tato pracował przy budowie domu, więc musiał mieć 'konkretne jedzonko' po pracy. A ja miałam w brzuchu rewolucję! Warczało, burczało i trzeszczało. Próbowałam sałatek, zbóż, bakalii, płatków, warzyw i owoców, ale to nie dawało mi uczucia sytości.

Znów przyszła pora na pytanie do wujka Google i cioci Wikipedii. Spędziłam przed komputerem cały dzień (dosłownie cały dzień), znalazłam milion magicznych specyfików, tabletek – dających uczucie sytości, odchudzających, spalających tłuszcz i (o zgrozo!) przeczyszczających. Wspaniałych jagódek, malinek, ziarenek i naparów. Muszę tutaj podkreślić, że nie wierzę w te 'przereklamowane' środki odchudzające, więc byłam trochę zawiedziona informacjami jakie znalazłam w necie. Myślałam, że są jakieś suplementy w normalnej cenie, nie tyle odchudzające bo nic samo w sobie nie odchudza, szukałam raczej czegoś co 'zatka' mnie na jakiś czas i będę mogła przetrwać te 2 tygodnie bez przybierania na wadze.

Następnego dnia owinęłam stopy w gazę i bandaże, założyłam 2 pary skarpet i buty ojca ( w swoje trampki się nie mieściłam, miałam strasznie spuchnięte nogi), po czym wyszłam do zielarni. Tam bardzo miłe panie znów zaczęły mi przedstawiać wszystko to co dzień wcześniej znalazłam w googlach. Uparłam się, że nie chce żadnych tabletek i ziarenek. W końcu kiedy zobaczyły, że naprawdę nie będę wspierała wielkich koncernów zarabiających krocie na produktach, które nie działają wcale, albo ledwo działają. Pokazały mi błonnik, nie jakiś super proszek z milionem dodatków, czysty błonnik, który w składzie miał napisane – mielona łupina nasienna babki jajowatej – 100%. Kupiłam pudełeczko 200g za 14,50 i zadowolona pokuśtykałam do domu.



Teraz ma zmienione opakowanie, ale jeżeli jest na nim napisane BŁONNIK 90 możecie być pewni, że to ten sam produkt.

Odchudzanie

Jak schudnąć

Jak schudłam